Chrupiące, migdałowe włoskie ciasteczka Amaretti. Ciasteczka składają się tylko z 4 składników i są bardzo szybkie do przygotowania. Powiedziałabym również, że są łatwe do przygotowania, aczkolwiek przy pierwszych próbach ich pieczenia mogą sprawiać problemy. Niby takie proste, ale jednak jak to w przypadku makaroników (kto piecze makaroniki, wie o czym piszę), wymagają doświadczenia.
Poniższy przepis starałam się tak dopracować, abyście nie mieli problemu z ich przygotowaniem. Testowałam przepis na różne sposoby. Ciasteczka piekłam 7 razy pod rząd, z mniejszą i większą ilością migdałów, ze zwykłym cukrem i pudrem, przy ustawieniach piekarnika na grzałkę góra/ dół, innym razem z termoobiegiem, z ubitymi białkami i bez. Ciasteczka za każdym razem wychodziły w smaku takie same, jednakże starałam się dopracować ich wygląd.
Po tylu próbach wyciągnęłam następujące wnioski: ciasteczka wychodzą ładniejsze jeśli użyjemy cukru pudru, nie trzeba ubijać piany z białek, białka najlepiej dokładnie zważyć i lepiej jest piec ciasteczka przy ustawionym piekarniku na termoobieg. Marzyły mi się popękane ciasteczka, jak oryginalne i osiągnęłam ten efekt właśnie dzięki termoobiegowi. Nie wiem, czy w każdym piekarniku jest tak samo, ale w moim to zadziałało. Oczywiście można ciasteczka piec również przy ustawionej grzałce góra- dół i wyjdą ładne i smaczne, ale bardziej gładkie. Dobrze jest również dokładnie zważyć białka na wadze. Jajka są przecież różnych rozmiarów, a w tym przepisie ilość użytego białka ma bardzo duży wpływ na konsystencję ciasteczek. Zmiana albo niedokładne zważenie składników może doprowadzić do "rozjechania" się ich podczas pieczenia.